Na Dzikim Wschodzie w miejscowym saloonie „Zielony Cień” w Rudence k/Leska
rozegrały się, jak w filmie, drastyczne sceny z udziałem Weteranów TG z
Jarosławia. Poszukiwany listem gończym koniokrad niejaki Kris B. zwany „Misza”,
został pojmany i osądzony.
A zaczęło się to tak:
Od wielu lat w gospodarstwach i stadninach zaczęły ginąć konie i kozy. Po
długoletnim ślectwie jaki zostało przeprowadzone przez miejscowego szeryfa
okazało się, że jest to Kris B. (obecnie już 50-cio latek).
Był nieuchwytny i z
tego powodu został wysłany za nim list gończy.
Po ustaleniu gdzie przebywa w/w zostali wysłanie stróże
prawa w celu pojmania podejrzanego. Do oddziału pościgowego zostali wybrani
ludzie nieskorumpowani, ludzie którzy nigdy by nie wzieli piniędzy. A byli to sędzia
Jack Waino, prekurator (oskarżyciel) Ed Hara.
Przemierzając prerie na swych ogierach
Łysek i Karino dotarli do meliny bandyty.
Po okrążeniu i długiej wymianie ognia Jack Waino i Ed Hara podstępem
pojmali poszukiwanego.
Został dostarczony przed
najwyższy wymiar sprawiedliwości.
Rozprawa odbyła się przy
pełnej sali, ludzi czekających na sensacyjny proces.
Niezawisły i
nieprzekupny skład sędziowski:
Sędzia – Jack Waino
Oskarżyciel – Ed Hara
Obrońca – ms. Hopa
Sierżant – Mark Pistolos
Po
przeczytaniu aktu oskarżenia i przedstawieniu zarzutów przystąpiono do
przesłuchania świadków.
Po złożeniu przysięgi na
Konstytucje WALterowca.
Pierwszy
zeznawał ślepy Antonio zwany „Krwawy Kefir” i mówił, że widział jak „Misza”
uprowadzał konie, a co z kozami robił to nie chciał mówić.
Kolejnym
świadkiem był głuchy jak pień Wald Babulos postrach barów mlecznych, człek o nieskazitelnej opinii.
Mówił, co słyszał – pogrążając Krisa.
Mowa końcowa Obrony nic
wiele nie zmieniła.
Zapadł wyrok.
Wyrok skazujący.
- ŚMIERĆ
!!!-
przez powieszenie
Na sali
rozpraw zainteresowanym puściły nerwy. Płacz, krzyki o uniewinnienie nie
przynosiły żadnego efektu.
Osobom o kamiennych twarzach skazujących niewinnego
nie chodziło o sprawiedliwość, tylko o wyrok!!!
Skazańca
przed wykonaniem kary wyspowiadał wielebny Ad Hukos wybaczając mu wszystkie grzechy i występki.
O północy, a może gdzieś
tak koło 10,30 pod drzewem wisielca kat przygotował stryczek. Zebrała się rada starszych i bezduszny kat.
Na pożegnanie anielski
chór zaśpiewał pieśń łamiąca serca i wyciskającą łzy.
Dla Krisa nie było już
żadnego ratunku…
…i nagle z tłumu wybiegła kobieta, narzucając mu na głowę
białą chustę (nałęczkę) i wołając – „Mój ci jest!!!”.
Tym kombojskim obyczajem nakrywania głowy skazańca,
uratowała mu życie.
Była to Beti, delikatna, wątła, subtelna, od pierwszego
wejrzenia przed laty stała się obiektem miłości Krisa, który złożył jej kombojskie
ślubowanie.
Tym obyczajem z Dzikiego Wschodu oraz Beti nasz Kris B. zwany „Misza”
dożył do swoich 50-tych urodzin.
Krzysztofie
Dziś 50 lat stuknęło,
w oka mgnieniu to
minęło.
Ale wciąż się czujesz
młody,
choć siwieją bokobrody.
Brzuszek tłuszczem już
zarasta,
bo nad wszystko kochasz
ciasta.
Lecz, choć masz już lata
swoje,
młodzieżowe znasz
przeboje.
Kochasz filmy rysunkowe,
i zabawy wystrzałowe.
Choć jesteś „ważnym”
panem
chciałbyś czasem być
Batmanem.
Bo gdy nikt nie widzi
tego,
w chłopca zmieniasz się
małego.
SZCZĘŚCIA I RADOŚCI WIELE
ŻYCZĄ TOBIE PRZYJACIELE!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz